wtorek, 11 grudnia 2012

00. Prolog - Little snowflakes

 Zatłoczone za dnia ulice Londynu nocą zyskują całkiem nowe oblicze. Szczególnie teraz, kiedy jest grudzień. Miasto zapadło w sen. Nie licząc garstki przejeżdżających samochodów i ewentualnie jakiegoś przechodnia, Chanel była jedyną osobą na ulicy. Spokojnym krokiem przemierzała pokryty białym puchem chodnik, zupełnie obojętna na otaczający ją świat. Nie wiedziała gdzie idzie, ta informacja nie była jej potrzebna. Każdy na jej miejscu wychodząc z domu zaopatrzyłby się w puchową kurtkę, czapkę, szalik i dwie pary rękawiczek, ona ubrana w płaszcz i szalik wywoływała u przypadkowych przechodniów dreszcze i gęsią skórkę, ale Chanel nie narzekała na zimno. Już od roku nie musi zważać na temperaturę i na to, żeby uchronić się przed zimnem. Szczerze mówiąc, brakowało jej tego radosnego uczucia, kiedy wracała do ciepłego domu i mogła ogrzać się przy kominku, tych chwil spędzonych z kubkiem kakao przy kaloryferze i podziwianiu przez okno londyńskiej aury. Nadal może to robić, ale bez większego entuzjazmu, tak jak wtedy, kiedy smakowała życia jak zwykły śmiertelnik. To już nie było to samo. Jednak najbardziej brakowało jej rodziców i domu. Od czasu przemiany nie widziała się z nimi ani razu. Nie mogła. Gdyby dowiedzieli się kim się stała... co by powiedzieli? Poza tym regulamin klanu nie pozwalał na ujawnienie się wampira. Jeśli jednak ktoś posunąłby się do zdradzenia tajemnicy komukolwiek, zostałby stracony.
 W powietrzu wirowały delikatne płatki śniegu, opadając na długie, brązowe loki dziewczyny. Stanęła na środku parkowej alejki i spojrzała w niebo wyciągając przed siebie blade dłonie. Spojrzała na nie przyglądając się małym śnieżynkom, które na nie spadły. Pod wpływem swojego zimnego ciała, podtrzymywała ich temperaturę, dlatego się nie topiły. Uśmiechnęła się pod nosem. Wreszcie może je podziwiać i dokładnie oglądać z bliska. W dawnym życiu, kiedy chciała to zrobić efekt był taki sam- topiły się. Wyciągnęła palec w celu złapania największego z dotąd widzianych płatków. Zima to ulubiona pora Chanel, jest taka magiczna i niesamowicie ją inspiruje. W Anglii śnieg jest rzadkością, dlatego tak bardzo się cieszy, kiedy już spadnie. Usiadła na pobliskiej ławce i uśmiechnęła się sama do siebie. Od wszystkich kolorowych lampek, strojnych choinek i ulicznych świateł, w jej czekoladowych oczach pojawiły się iskierki. Zaciągnęła się grudniowym powietrzem zatracając się w myślach. Kocha swoją nieśmiertelność. Od zawsze po cichu marzyła o takim prezencie, ale nie sądziła, że to może się wydarzyć w prawdziwym życiu. Owszem, tęskniła za rodziną i ludzkimi odczuciami, ale w nowym życiu znajdowała wiele plusów. Przykład? Miłość rzeczywiście może okazać się wieczna.